czwartek, 10 maja 2018

Czas oderwać się od rzeczywistości i docenić nasz region- Magazyn 67

Uff... W końcu mam troszkę czasu dla siebie!
Piękna pogoda zachęca do pikników, działkowania czy tak jak w moim przypadku- wyjścia na balkon. Do kawki ( najlepiej mrożonej) warto coś poczytać. W moje ręce wpadł Magazyn 67
A dlaczego? Jest to magazyn regionalny, a zapewne wiecie, że wszystko co lokalne podbija moje serce. Czytając go zauważycie blogerską nutę co w obecnych czasach jest jak najbardziej oczekiwane i przyjemne dla oka. W środku piękne zdjęcia Roberta Judyckiego, pomysły na spędzenie aktywnie wiosny, która wyjątkowo zachęca do wyjścia z domu i oderwania się od rzeczywistości. Bo właśnie to robi ten magazyn- daje nam chwilę by pobyć sam na sam z tym co się dzieje w regionie. Dla mnie, Pilanki, której nie ma na miejscu cały czas pozwala to przenieść się te 100 km dalej. Wiele wywiadów, które ja uwielbiam. Przypominają mi czasy, kiedy to ja zadawałam pytania jako szkolna "dziennikarka" , a po drugie nic nie pozwala tak dobrze poznać człowieka jak właśnie dobry wywiad.Dla fanów mody też coś się znajdzie Nie będę za wiele zdradzać zobaczcie sami -->
KLIK
Magazyn 67 możecie znaleźć w wielu miejscach (http://www.magazyn67.pl/gdzie-znalezc-magazyn67/ )
Ale dla osób takich jak ja, które nie są w okolicy, albo osób żyjących w biegu, wygodnych - jest opcja zamówienia magazynu do domu -> http://www.magazyn67.pl/zamow-magazyn67-do-domu/
Świetna sprawa, jestem zauroczona każdym działaniem lokalnym i zapraszam do lektury - warto czasem oderwać się od smartfonów i poczuć papier w dłoniach!
fanpage:  https://www.facebook.com/Magazyn67/

niedziela, 23 października 2016

Gardolinka-Park na Wyspie!

Masz ochotę na spacer? Mam pomysł! Chodźmy na Wyspę!
Pomysł na ten post przyszedł mi kiedy słuchałam jak moi rodzice wspominali wspólną naukę historii. Tak, właśnie na Wyspie. Oczywiście od tego czasu lekko się zmieniła i mogę to sama potwierdzić! Pamiętam do tej pory drewniany plac zabaw i taką (chyba) czerwoną beczkę do biegania :) Tak, to były moje wakacje spędzone w tym Parku za to Mój brat ma do dyspozycji zupełnie inne miejsce-bezpieczny tartan, statek, liny itd.
Park Miejski jest położony na ok. 10 ha wyspie, między dwoma ramionami rzeki Gwdy. Podobnie jak w przypadku Parku S. Staszica potrzebne były siły, aby z bagnistych terenów stworzyć takie miejsce. Nawieziono ok 200 m³ ziemi. Utworzono go z inicjatywy wojewody Pilskiego- Andrzeja Śliwińskiego w latach 1976-1978. Ta stara, bagnista wyspa nosiła nazwę Gardoliny/ Gardolinki. A więc nazwa tramwaju wodnego nie jest już obca, co? :)
Ten plac, o którym wspominałam zmienił się w 2012 roku z Ogrodu Jordanowskiego.
W 2013 roku z okazji 500'lecia miasta postawiono koronę o której...różnie się mówi...
Co ja lubię na Wyspie?
Nie byłam przekonana do zmiany fontanny... Była dla mnie klasykiem, czymś co nie powinno być zmienione, ale efekt końcowy mnie zaskoczył! I...zauroczył :)
Czekam, aż coś dobrego stanie się ze sceną. Planów było wiele...ale na razie, jest jak było.
Plaża i Wyspiarz stały się nowoczesnym, nietuzinkowym miejscem co jest warte zauważenia. Ach i te kajaki! Gdybym tylko nie bała się wody i potrafiła pływać...
Nie można zapomnieć o strefie aktywności, która jest cudowna i mam nadzieję motywuje młodych( i nie tylko) do ruchu! Halo!!! Trzeba coś ze sobą robić, a ruch to zdrowie! No i urzekły mnie te leżaki. Kto obserwuje mnie na Instagramie, wie, że często dodaje fotki z tamtego miejsca.
Ale najbardziej lubię po prostu spacerować... z ludźmi, których Kocham!

taki plac zabaw ja pamiętam :)
Szczerze... myślałam, że znajdę więcej informacji o tym miejscu, ale jakoś... nie ma tego zbyt wiele. Obiecuję dodać coś kiedy będę miała więcej czasu na zebranie informacji.
2016r

2016


2016

2015

2013

2013

2012

2014




2016

2016

2016

2016


2016

2016r

2016

2016

inf: wikipedia
zdj: Pilanka

sobota, 3 września 2016

Pilanka doceniona! :)

Wstaję rano, przeglądam Facebook'a i natrafiam na post Dawnej Piły- jak wiecie (lub nie) uwielbiam tą stronę więc szybko czytam co napisali, ponieważ widzę, że poruszyli tematykę 1.09.1958 i tragedii z tego dnia. I... nie mogę uwierzyć co widzę na własne oczy : Link do "Pilanki w innym mieście" jako polecenie moich 2 artykułów na ten temat. Uśmiecham się do siebie i wiem, że muszę zaraz zadzwonić do dziadka, bo gdyby nie On to by ten tekst nie powstał, a ja miałaby na prawdę małe pojęcie o tamtym dniu. Po raz kolejny, dziękuję właśnie Tobie Dziadku, bo ten mały sukces to nie jest moje dokonanie, a nasze! Z naciskiem na Twoje :) Ja to tylko spisałam i przekazuje innym!

PRZYPOMINAMY O 1.09.1958

"On płakał, że nie pozwolono mu się bawić z resztą, jednak w ten sposób nie był dwunastą ofiarą..." - Historia pilskiej tragedii z 1958 roku.

 To był piękny, słoneczny dzień- 1 września 1958 roku. Nie było placów zabaw, pełnych atrakcji parków tak jak teraz. Była jednak rzeka...
Spróbujmy się przenieść w tamto miejsce z tamtych czasów.
Całą historię poznałam dzięki mojemu dziadkowi. On też miał był w tamtym dniu na miejscu tragedii. Życie układa jednak różne scenariusze. O czym zaraz się przekonacie.
Tata mojego dziadka kazał mu jechać rowerem po...buraki. Po powrocie miał dołączyć do przyjaciół. Jednak nie zdążył.
Mój dziadek siada na kanapie, ja mam przed sobą zeszyt i komputer. Próbujemy wrócić do jego wspomnień.Z minuty na minutę przypomina mu się więcej faktów. Przypominają mu się nazwiska, twarze....
na forum dawana. pila czytaliśmy " Moja mama też tam miała być ale miała karę" itd.
Tragedia która wstrząsnęła całą Piłą, a teraz rzadko się o tym mówi. Jest owiana tajemnicą.
Rozpoczęcie roku wypadało 2 września, więc dzieciaki z SP 5 korzystały z pięknej pogody. W rzece znajdują długie, metalowe przedmioty. Każdy z nas był kiedyś dzieckiem- wie, że ciekawość jest w tym okresie na baaardzo wysokim poziomie!
Podpalona mina wybucha. W okolicy rozległ się wielki huk. Okna wypadły z ram, pękają fundamenty.
Mieszkańcy pomyśleli, że może być to kolejna wojna. Szybki bieg na miejsce zdarzenia. Szokujący, straszny widok...
Charakterystyczny był moment, gdy policja biegła czwórkami. Mój dziadek wtedy już wracał. 11 osób zginęło 2 się uratowały chowając za drzewem. Takiego szczęścia jak dziadek nie miał Tadeusz Kuchcicki, którego tata wysłał po papierosy. Z taką różnicą, że on już był w drodze do swoich kolegów kiedy nastąpił wybuch. Dostał odłamkami- zmarł w drodze do szpitala. Odszedł prawie na rękach ojca z którym był bardzo związany.
-Słyszałem, że bardzo często odwiedzał jego grób, aż któregoś dnia tam dostał zawału serca i zmarł....- opowiada dziadek . - Ludzie biegali bardzo szybko, dowiedziałem się, że mój brat nie żyje...
Przerywam zdziwiona: Twój brat?
-Tak... później okazało się, że razem z kolegą bawili się w tamtym czasie w szopie. Nie byli na miejscu tragedii, tak jak na początku myślano.
Ludzie opisywali, że szczątki dzieci były wszędzie- zawisły na drzewach, rozrzuciły się po trawie...
Na pogrzebie w Kościele pw. Świętej Rodziny była prawie cała Piła. 10 białych trumienek... tak 10... Niektóre szczątki były tak poniszczone...
Cudem uratowani byli Jerzy i Ewa. Ona miała całą twarz w prochach, on z ranami..bez oka. Pani Ela żyje do tej pory.
Dwa miesiące po tej rozmowie z dziadkiem przyjechałam do Piły na ferie. Udaliśmy się na wykład do Muzeum S. Staszica, a później w miejsce tragedii.
Dlaczego o tym pisze? Gdzie sens? To było 57 lat temu...
Dlatego, że rodzina i mieszkańcy nigdy o tym nie zapomną... to wydarzenie i pamięć o tych dzieciach ciągle żyje w tym miejscu.
Przed zapytaniem dziadka zapytałam mamę(Pilanka) Wiesz coś na temat tej tragedii? Wiedziała tylko tyle, że owa miała miejsce...
Słońce tego dnia, gdy odwiedzaliśmy to miejsce wydawało się być bardzo silne, może żeby przypomnieć nam, że to był bardzo słoneczny dzień...
Całą drogę wracaliśmy do tamtego dnia... do budynków których już nie ma lub tych które ciągle są...
Sklepik...pewnie ma swoja nazwę, ale każdy mówił na niego 'na schodkach' może właśnie tam papierosy kupował Tadeusz Kuchcicki. Dalej szkoła Podstawowa nr 5...obchodziła w trakcie naszej wizyty 60 lecie.
Byliśmy co raz bliżej. Krzyż. Został on postawiony na 40 rocznicę tego wydarzenia. Niech Was nie zmyli miejsce jego postawienia. To nie miejsce wybuchu. Został on tam umieszczony, by więcej ludzi zwróciło na niego uwagę.
Człowiek stoi pod tym krzyżem i myśli. Co czuli rodzice...
A ta jedenastka uśmiechniętych dzieci , które chciały tylko zaspokoić swoją dziecięcą ciekawość...odeszła.
Milicja? Teoretycznie była informowana o tych 'wojennych pamiątkach' w rzecze...mówili, że je usuwają...Mówili. A dzieci, które jeszcze dobrze nie poznały świata je znalazły... To sprawiło, że siedzę teraz bezpieczna w domu bliska wieku Jerzego Raka i opisuję tą tragedię, o której wielu z nas zapomniało albo...nie wiedziało...
Idziemy dalej... na Aleję Niepodległości 44 i 46. Dodam zdjęcia. Wszystko zobaczycie- z podpisami i nazwiskami mieszkańców.
Ten biały budynek... dzieci miały od domu do rzeki 2 kroki...
Z 44 odszedł Stefan Reif (10 lat)
Mieszkali tam też Państwo Łosoś. W ich domu panowała zasada- w domu przed 19 - to ich uratowało...
Oraz Karpińscy. Młodszy ich syn to ten co bawił się w szopie z kolegą. Starszy syn? Tak... Rysiek. Mój dziadek.
Drugie wejście 46- ofiary- Osiński, dwóch Abramowskich, Kuchcicki i Jerzy Kożuch- który tragedię przeżył.
Oglądaliśmy mieszkania, udało się wejść do klatki.
-Te same barierki...te co wtedy...- mówił mój dziadek.
Cała reszta mieszkała w okolicy wybuchu- wszyscy dobrze się znali. Idziemy dalej...
Dziadek patrzy na Panią stojącą obok. Po chwili się serdecznie witają. Przedstawia mnie- mówi o czym piszę. Kobieta uśmiech się i opowiada swoje wspomnienia. Pamięta młode twarze.... i tą śliczną pogodę! Każdy pamięta tą śliczną pogodę. Trzymała się po wybuchu z cudem uratowaną Ewą Skotarczyk. W tamtym miejscu, każdy pamięta tą paskudną historię. Pamiętają pogrzeb i te białe trumieńki.
W głowie - kłębek myśli... a my nie byliśmy w najważniejszym, najistotniejszym miejscu..W miejscu w którym to się stało...w miejscu w którym skończyło się wszystko.

Adriana Jeziorska
ZDJĘCIA I PODPISY- https://www.facebook.com/permalink.php?story_fbid=1604768016447911&id=1604416223149757

poniedziałek, 15 sierpnia 2016

Dlaczego powstał Fanpage "Pilanka"?

 
A aby miło się czytało, polecam posłuchać :) ---- Muzyka <klik>
Od ponad roku na popularnym serwisie "Facebook" jest Fanpage o nazwie skróconej niż ta blogowa - PILANKA.  Ale po co mi to skoro mam bloga prowadzonego od wielu lat?
Pomysł wpadł nagle, ale nie myślałam, że spotka się to z takim zainteresowaniem. Ba! Gdyby ktoś mi wtedy powiedział, że sam Pan Prezydent Piły wie kim jestem, nie uwierzyłabym.
Początek łatwy nie był. Spodziewałam się około 100 polubień.( Taka setka na Fejsie to na prawdę mały wyczyn. Dla porównania jest Was teraz ponad 1400) Nic więcej. Małego odzewu. Braku zainteresowania. Ale tak nie było.
W komentarzach powstała mała burza... fala hejtu- "po co Ty To robisz? Piła świetnie sobie poradzi bez Ciebie na Facebooku, Kolejna głupota w sieci, aby zabić wakacyjną nudę..."
Byłam dość spokojna, to nie mój pierwszy Fanpage, wiedziałam, że tak może być. Tu, gdzie mnie teraz czytasz, musisz wiedzieć, że czuję się bardzo bezpiecznie. Dlaczego? Bo na bloga mało kto zagląda. Nawet ja o nim zapominam :) Facebook ma większy zasięg, a ja poczułam, że chcę to zrobić. Dla Piły, ale też dla... siebie. Byłam ciekawa jak zareagują ludzie na to co robię. Na tekst, który napisałam tu, na stronie, ale prawie nikt go nie widział... Nie chciałam robić czegoś dla nikogo. Chciałam dotrzeć do ludzi!
Fala hejtu przeszła właśnie po tym artykule o tragedii z 1958 roku. (od tamtej pory cisza).Wtedy siedziałam z telefonem w dłoni i miałam łzy w oczach. Polubienia wzrastały, pojawiły się udostępnienia oraz... komentarze i wiadomości prywatne. Byłam w szoku, że ludzie mi zaufali i opisali swoje małe wspomnienia z tego wydarzenia. Utwierdziło mnie to tylko, że fanpage zostaje bo ma cel. Przybliżyć Piłę, każdemu mieszkańcowi i przedstawić każdemu Polakowi.
Byłam odważniejsza w postach. Otwierałam się. Pisałam co czuję ja. Tęsknie za miastem. Nie musiałam długo czekać, a pojawiał się komentarz, że ktoś czuje zupełnie to samo.  Wiedziałam, że nie jestem w tym sama.
Bardzo ciepło został przyjęty też mój dziadek, który nie krył wzruszenia, gdy dowiedział się ile osób złożyło mu życzenia. Osoby, które na ulicy by go nie poznały, nie zagadały, bo najzwyczajniej w Świecie się nie znają, składali mu pełne ciepła urodzinowe "zdrowia, szczęścia, pomyślności".
Hejty ucichły, posty pojawiają się regularnie, kiedy tylko mam czas, wenę i zdjęcia. Teraz chciałabym stworzyć Pilski film/klip/spot. To mój mały-wielki cel :) Ale z powodu matury daję sobie spory zapas czasu do deadline'u.
Chciałabym Wam serdecznie podziękować bo to Wy tworzycie to wszystko. Tworzycie też ten Fanpage i jeżeli macie jakieś propozycje piszcie ;)
-Pilanka



czwartek, 5 maja 2016

Pilanka

PIŁA- te cztery literki to ogrom miłości, radości i uśmiechu. To marzenie o które cały czas walczę. To moja "praca" choć lepszą nazwą jest PASJA. To szum wody na Płotkach i rzeki, gdy siedzę na bulwarach. To lody w MacDonaldzie i wykłady w Muzeum. To ten jeden, piękny pocałunek w "altance miłości", to kijek do selfie i różne filmiki. To fotografowanie nawet najmniejszego źdźbła trawy. Pilskiej trawy. To przełamanie strachu, podejście i zapytanie. Przeprowadzenie wywiadu. Czerpanie wiedzy. Tworzenie bloga i Fanpaga. Mejle, wiadomości i komentarze od ludzi- takich jak ja, o których istnieniu nie miałam pojęcia. To zwykły/niezwykły lajk od prezydenta miasta.
Te wszystkie sprawy tworzą mnie. Mnie w Pile. Pilankę.