Ten pomysł chodził za mną od...dawna. 3- 4 lata... Teraz są wakacje...dużo wolnego czasu, a więc...ODWAŻYŁAM SIĘ. "zareklamowałam" na Pilanie (dawne Spotted:Piła) i...STAŁAM SIĘ OBIEKTEM HEJTÓW ;)
Nie poddałam się! Zawalczyłam. Zero łez- tylko zaciśnięcie zębów- i świadomość, że jeżeli robisz coś sercem to ludzie z czasem to docenią.
Pierwszego dnia- walczyłam z hejterami. Było tego pełno. Było to dziwne wrażenie...Mimo wszystko polubienia rosły...bum 95 polubienia! Mimo wszystko- mimo tych hejtów. Dzień się kończy na liczniku 200 polubień i ...jeszcze więcej hejtów...hmm? o co chodzi?
Dziś - 5 dzień- na liczniku 754 polubienia. Ale to nie o to chodzi! W skrzynce wiadomości, które doprowadzają mnie do łez- ale wzruszenia. Robię to PO COŚ i DLA KOGOŚ. Teraz to widzę. Teraz to wiem.
Dodałam post związany z tragedią z 1958 roku- opisywałam ją na blogu. Komentarze, polubienia, udostępnienia. Siedzę i nie wierzę. Dostaję wiadomości ; kiedy coś nowego? czekamy!
Mordka mi się uśmiecha
Ludzie- hejty wieeeeeele mnie nauczyły. Te pozytywne komentarze mnie wzruszyły. Dziś wieczorem jadę do Piły. Biorę głęboki wdech- uśmiecham się. Jest pięknie :)
https://www.facebook.com/pages/Pilanka/1604416223149757